Życie na scenariusz
Pierwsze lata życia Marii Skłodowskiej są typowe jak na jej czasy, pod warunkiem, że jest się kobietą. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że jej los wcześniej został zapisany, bo czy wszystko mogło być dziełem przypadku?
Nieprzeciętnie zdolne dziecko, obdarzona niezwykłą pamięcią, nauczyła się czytać w wieku czterech lat. Maturę ze złotym medalem uzyskała w wieku 16 lat. Znała francuski, rosyjski, niemiecki, trochę angielski. Świetnie też grała na fortepianie. Chciała studiować, ale najbliższą uczelnią, która przyjmowała w tamtych czasach kobiety, była paryska Sorbona. Ojciec, Władysław Skłodowski, z nauczycielskiej pensji utrzymywał na studiach medycznych syna Józefa i nie był w stanie opłacić zagranicznych studiów dwóm łaknącym wiedzy córkom – Bronisławie i Marii. Maria zdecydowała, że do Sorbony pojedzie jej siostra, a ona rozpocznie pracę guwernantki w majątku ziemskim daleko od Warszawy, bo tam za wiedzę płacono lepiej niż w stolicy. A to da jej szanse na studia. Pomagała też studiującej już w Paryżu siostrze.
Porażka w miłości
Była to typowa droga ambitnych panien z niezamożnej rodziny. Pierwszą, niełatwą szkołę życia przechodziła przez ponad trzy lata (1886–1889) w majątku Juliana Żórawskiego w Szczukach. Tam przeżyła pierwszą wielką miłość i pierwsze wielkie miłością rozczarowanie.
Jej „fatalne zauroczenie” w jednym z synów, Kazimierzu, wywołało burzę w rodzinie, która zapowiedziała, że nigdy nie otrzyma zgody na poślubienie ubogiej guwernantki.
Postanowiła wrócić do Warszawy, zainteresowała się studiami z fizyki i matematyki, chodziła na wykłady tzw. Uniwersytetu Latającego, stworzonego w Warszawie dla młodych Polek, które nie mogły wówczas legalnie studiować. W 1891 roku wyjechała do Paryża i definitywnie postanowiła poświęcić się nauce.
Porażka w miłości została zrekompensowana sukcesem naukowym. W ciągu trzech lat uzyskała na Sorbonie stopień licencjata z fizyki i matematyki. Chciała kontynuować pracę naukową na jednej z uczelni w Galicji, w Krakowie lub Lwowie. Jednak bez rezultatów. Z ciężkim sercem, pełna rozczarowania, a równocześnie z olbrzymią wolą poświęcenia się nauce wróciła do Paryża.
Sukcesy w nauce
W Paryżu oczekiwał na nią Piotr Curie. Należał już do znanych fizyków, razem ze swym bratem Jacquesem odkryli zjawisko piezoelektryczności oraz zbadali wpływ temperatury na właściwości magnetyczne ciał stałych. Maria i Piotr zakochali się, pobrali i… całkowicie poświęcili się badaniom naukowym, które prowadzili razem.
26 grudnia 1898 r. świat zostaje powiadomiony o odkryciu radu. Wykrycie przez Becquerela samorzutnego promieniowania wysyłanego przez uran, a w dalszej kolejności odkrycie przez Marię i Piotra Curie dwóch nieznanych pierwiastków promieniotwórczych (polonu i radu) stanowiły wydarzenia nie mniejszej wagi niż wcześniejsze odkrycie promieniowania Roentgena.
Zawsze pierwsza
W 1903 roku Maria Curie, jako pierwsza kobieta na świecie obroniła stopień doktora nauk fizycznych pracą zatytułowaną Badania nad ciałami promieniotwórczymi. Do jej dyplomu egzaminatorzy dołączyli napis tres honorable (bardzo zaszczytnie). W grudniu tego roku otrzymała razem z mężem Nagrodę Nobla, którą podzielili z profesorem Becqurelem. To od nagrody przyznanej Marii Noble zyskały wielką sławę i rozgłos. Mało komu znana 36-letnia Maria Curie z dnia na dzień stała się sławna.
Była to jedna z pierwszych Nagród Nobla w dziedzinie fizyki, pierwsza, w której nagrodzono przedstawiciela Polski, a przede wszystkim jako pierwsza w historii kobieta została uhonorowana nagrodą Nobla. Później stała się „pierwszą” kobietą-profesorem z własną katedrą. Do dziś jest jedyną, która posiada dwie nagrody Nobla w dwóch różnych dziedzinach naukowych.
W 1906 r. ginie tragicznie jej mąż. W niepublikowanym dotąd dzienniku pisała: – Proponują mi Twoją spuściznę, mój Piotrze, Twój wykład i kierowanie Twoim laboratorium. Zgodziłam się. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle… Otrzymała nominację na wykładowcę, po dwóch latach jako pierwsza kobieta we Francji została profesorem zwyczajnym.
Ale nie było to takie proste, dotąd na Sorbonie żadna kobieta nie kierowała katedrą, ani nie prowadziła wykładów. Komisja złożona z czterech dostojnych profesorów postanowiła więc nie obsadzać katedry, ale powierzyć Marii wszelkie obowiązki.
Jej badania uwieńczone zostały wyodrębnieniem metalicznego radu. Za prace z zakresu chemii radu otrzymała w 1911 r. po raz drugi Nobla, tym razem w dziedzinie chemii.
Lista jej „pierwszych” jest dłuższa – jako pierwsza wśród Polek uzyskała prawo jazdy na półciężarówkę (w lipcu 1916 roku robi prawo jazdy, żeby samodzielnie poruszać się samochodem pogotowia ratunkowego, które nazywano mini-Curie), jako jedna z pierwszych… ubrała się w kostium kąpielowy. Jest jedyną jak dotąd, czyli znów pierwszą, kobietą pochowaną za własne zasługi w paryskim Panteonie i w tym gronie jedyną osobą nie urodzoną we Francji.
Ofiara brukowców
Była też pierwszą… skandalistką. Wyszedł na jaw jej romans z przyjacielem męża, naukowcem, Paule’m Langevinem.
Skandal był okropny, Maria stała się na jakiś czas ofiarą brukowców, ale, co dziś nie do uwierzenia, miał to też być powód, żeby zrezygnowała z drugiego przyznanego jej Nobla. Był to jeden z najbardziej dramatycznych momentów nie tylko w jej życiu, ale w całej historii Nobli. Maria była jedyną laureatką, którą oficjalnie poproszono, aby nie przyjeżdżała do Sztokholmu po odbiór nagrody, a najlepiej żeby w ogóle z niej zrezygnowała. Szwedzi obawiali się skandalu w czasie ceremonii wręczania nagród.
– Uważam, że nie ma żadnego związku między moją pracą naukową a życiem prywatnym – napisała do członka szwedzkiej akademii, słynnego chemika Svante Arrheniusa. Zrywa z Langevinem, jedzie do Sztokholmu, choć najprawdopodobniej nie odważyłaby się na to, gdyby nie zdecydowana postawa szwedzkiego matematyka Goesty Mittaga-Lefflera. Skończyło się szczęśliwie. Marię nagrodzono burzą braw, gdy z rąk króla Szwecji Gustawa odbierała medal i dyplom.
Fenomen Marii
Potem rzuca się w wir pracy. W czasie I wojny światowej wraz córką pracuje na zapleczu, wykonuje zdjęcia radiologiczne, bo jak mówiła, na wojnie nawet naukowcy powinni być zaradni. I była zaradna, bo była kobietą.
Maria Skłodowska-Curie przyjaźniła się z największymi uczonymi tamtych czasów. Po jej śmierci w 1934 r. Einstein, z którym spacerowała po Alpach, napisał, że była jedynym nie zepsutym przez sławę człowiekiem, spośród tych, których przyszło mu poznać.
Zaradna jak to kobieta
Fenomen Marii Curie zapewne polegał na tym, że nie bała się nowych wyzwań i nie dopuszczała stłamszania przez schematy i konwenanse. Ale do tego trzeba być bardzo silnym, upartym i wiedzieć czego się chce, nieważne w której epoce.
L.J.